Reklama

Sprinter zamiast 700 kg wozi po 3 tony – historia od Czytelnika

Sprinter zamiast 700 kg wozi po 3 tony – historia od Czytelnika

Przeciążone chłodnie do 3,5 tony to norma na polskich drogach, a za przykład niech posłuży historia pewnego Sprintera przesłana przez Czytelnika Baz’a.

Niejednokrotnie pisałem już o przeładowanych busach, ale stwierdzenie, że każdy jeżdżący po naszych drogach dostawczak do 3,5 tony DMC jeździ z premedytacją i regularnie przeciążony, byłoby chyba jednak sporą przesadą. Niestety w przypadku busów-chłodni powyższa teza jest już o wiele bardziej bliższa prawdy.

Zobacz też: Dwie przeładowane chłodnie na drodze S5

Reklama

Powodów wykorzystywania chłodni zarejestrowanych na 3,5 tony jest wiele. Wystarczy chociażby wspomnieć o tym, że kierowcy „solówki” trzeba by po prostu zapłacić więcej niż kierowcy legitymującemu się prawej jazdy kategorii B. Do tego kwestie czasu pracy i obsługa „tacho” powodują, że w wielu masarniach, czy hurtowniach spożywczych transport bazuje na 3,5-tonowych busach.

Zobacz też: Renault Master chłodnia ważyło 3 tony powyżej DMC

Dodatkowo ważnym czynnikiem, który sprawia, że właściciele nie decydują się na zakup ciężarowych wersji Iveco (do 7,2 tony) czy Renault Master (do 4,5 tony), jest możliwość poruszania się w obszarze, gdzie obowiązuje zakaz wjazdu pojazdów powyżej 3,5 tony DMC oznaczony znakiem B-5.

I właśnie taką historią podzielił się jeden z Czytelników portalu dostawczakiem.pl. Przesłane od Baz’a zdjęcia i kilka informacji przedstawią typową sytuację, jaka ma miejsce w bardzo wielu polskich firmach.

Otóż do niemłodego już Mercedesa Sprintera I generacji ładowany jest regularnie (od poniedziałku do piątku) towar przekraczający nierzadko 3 tony, chociaż bus ten ma teoretycznie 700 kilogramów ładowności.

Zresztą wystarczy spojrzeć na mocno wygięte resory piórowe na zdjęciu obok, by stwierdzić, że ta chłodnia na „bliźniakach” a do tego z windą samozaładowczą – bo tak jest w tym przypadku – jeździ przeładowana.

No, ale przecież ciągle mentalność szefów jest taka, że można upchać mleka, czy margaryny na jedno auto, żeby nie jeździć na dwa razy. Dzięki temu szef oszczędza pieniądze, ale ryzyko wypadku i późniejszych konsekwencji bierze na siebie osoba siadająca za kierownicę.

Zobacz też: Przeładowany Volkswagen LT dachował na drodze S5

Zaraz pewnie ktoś będzie chciał w komentarzu napisać, że „konstrukcyjnie Sprinter wytrzymuje takie obciążenia”, ale niejednokrotnie zdarzało się, że to właśnie długotrwała eksploatacja busa z kilkoma tonami ponad DMC była bezpośrednią przyczyną wypadków (link powyżej).

No bo poza nadwoziem samonośnym (Fiat Ducato, Renault Master), czy ramą (np. Iveco Daily, czy Renault Mascott) każdy z tych dostawczaków ma też opony, łożyska, układ hamulcowy oraz zawieszenie. I to właśnie te podzespoły są bardzo mocno obciążane podczas jazdy z kilkoma tonami powyżej dopuszczalnej masy całkowitej pojazdu. Trzeba o tym wiedzieć i pamiętać, bo szef może i zapłaci za 500-złotowy mandat od ITD, ale nie zastąpi dzieciom ojca…

Źródło zdjęć i grafiki: Baz, Wikimedia Commons

Podziel się: