Jakby ktoś szukał Peugeota J5 électrique, to jest ładna sztuka na sprzedaż. W tym wypadku niewielka jest i cena, i zasięg 😉
Wiem, że część z Czytelników dostawczakiem.pl bardzo wylewnie dzieli się swoimi opiniami, kiedy na łamach mojego bloga pojawiają się tematy dotyczące napędów alternatywnych względem silników spalinowych.
Zwłaszcza elektromobilność wyzwala takie emocje i wtedy część z Was wręcz zaczyna ubóstwiać, hołubić konstrukcję wysokoprężnego silnika autorstwa Rudolfa Diesla.
A tak abstrahując, jest to ciekawy przykład, na to, że pan Diesel, choć był Niemcem pracującym m.in. w Maschinenfabrik Augsburg AG (dzisiaj MAN SE), wielbiony jest przez rzesze Polaków (nie wiem czy wyrazy „rzesze”, „Niemiec” i „Polska” w jednym zdaniu to dobry pomysł, ale zaryzykuję).
W każdym razie chciałem podzielić się z Wami dzisiejszym moim znaleziskiem. Przeszukując dla relaksu serwis mobile.de natrafiłem na Peugeota J5.
Najpierw zaciekawił mnie niespotykanie mały przebieg, jak na furgon z 1992 roku a potem doczytałem, że to… Peugeot J5 électrique.
I rzeczywiście francuska marka zaprezentowała w 1991 roku bezemisyjną lokalnie – jakbyśmy dzisiaj napisali – wersję swojego dużego dostawczaka.
Auto wyposażono w 28 połączonych szeregowo 12-woltowych akumulatorów kwasowo-ołowiowych, które umieszczono nie pod podwoziem a bezpośrednio na podłodze ładowni.
Zestaw baterii osadzony został w otwartej stalowej skrzyni bezpośrednio za fotelem kierowcy i ławki pasażerów (nie było wtedy jeszcze pełnych ścian grodziowych) i kończył się przy wchodzących w pakę nadkolach. Oczywiście taka lokalizacja akumulatorów trakcyjnych mocno ograniczała walory użytkowe, ale też i sporo ważyła.
Znalazłem informację, że taki zestaw baterii ważył 882 kg, co powodowało, że już na pusto elektryczna „J5-tka” ważyła blisko 2500 kg.
Peugeot J5 électrique oferował zasięg do 70 kilometrów a proces ładowania trwał osiem godzin z pomocą trójfazowego przyłącza o napięciu 380V.
Peugeot J5 électrique z 1992 roku kontra Peugeot e-Boxer z rocznika 2024
Do tego Peugeot podawał, że prędkość maksymalna jego elektrycznej „sevelki” to 80 km/h, ale podczas testów uzyskiwano licznikowe 105 km/h. Warto też dodać, że eksperymentalna seria „J5-tki” posiadała 5-biegową skrzynię obsługiwaną, jak w zwykłych wariantach spalinowych, czyli przy kierownicy.
Z ciekawostek trzeba trzeba nadmienić, że do ogrzewania kabiny wykorzystywano ukrytą w komorze silnikowej nagrzewnicę spalającą olej napędowy.
Ale przejdźmy ogłoszenia z mobile.de. Elektryczną „blaszkę” wystawił niejaki pan Ferenc a auto czeka na nowego właściciela w Szekszárd, niewielkim mieście na południu Węgier. Cena wydaje się interesująca, bo 7800 euto za jeden z 30 wyprodukowanych sztuk J5 électrique nie jest chyba wygórowaną ceną 😉
W opisie znajduje się informacja, że elektryczny silnik generuje 58 KM, natomiast inne źródło podaje, że tylko dysponował mocą 34 KM. Jak jest naprawdę nie wiem, ale może ktoś ma taką wiedzę i podzieli się w komentarzu?
I na koniec pozwolę sobie zaznaczyć, że część internautów podaje za argument przeciw, że elektryczna technologia niemal stoi w miejscu. Zatem tylko dodam, że aktualnie elektryczny silnik stosowany w typoszeregu X250 w postaci np. Peugeota e-Boxera osiąga 270 KM.
Do tego bateria trakcyjna 110 kWh zamontowana w 3,5-tonowy, furgonie L3H2 pozwalać powinna na przejechanie do 378 km (w cyklu mieszanym według WLTP ) i ładować ją można prądem stałym o mocy dochodzącej do 150 kW.
Co prawda ładowności bez kierowcy w wariancie L3H2 taki e-Boxer ma 710 kg (bez kierowcy), ale może rozpędzić się do prędkości 130 km/h a i ogrzewanie nie wymaga już spalania oleju napędowego 😉 Więc, jak sami widzicie, jakiś postęp jest.
A na koniec dla chętnych, którzy może akurat szukają elektrycznej „blaszki” z początku lat 90-tych, załączam bezpośredni link do ogłoszenia, który znajdziecie TUTAJ.
Źródło zdjęć: mobile.de