We wtorek 28 sierpnia na rondzie w Tarnowie Podgórnym doszło do sytuacji, którą warto opisać m.in. dlatego, że do niegroźnej kolizji wezwano śmigłowiec LPR.
Otrzymałem tego newsa od mocno zirytowanego Filipa, który znalazł się na miejscu zdarzenia (rondo w Tarnowie Podgórnym, na drodze krajowej nr 92) chwilę po tym jak doszło do kolizji białego Mercedesa Sprintera jego znajomego z Fiatem Punto.
Jak wynika z relacji Filipa, wjeżdżający na rondo Sprinter został uderzony przez Punto w lewy tył, kiedy większość furgonu znajdowała się już na rondzie. Przybyli na miejsce policjanci uznali, że biały dostawczak wymusił pierwszeństwo i stąd doszło do kolizji. I niby z punktu widzenia przepisów wszystko się zgadza.
Zobacz też: Daily z kontenerem pokonane – kolejna ofiara wiaduktu w Tychach
W sytuacji, kiedy na rondo próbuje wjechać każdy większy pojazd (akurat widoczny za zdjęciach Sprinter L4H2 ma ponad 7,3 metra długości) może niemal zawsze skończyć się podobną kolizją.
I zawsze będzie to wina kierowcy długiego dostawczaka lub solówki (o długim na 16,5 metra zestawie ciągnik+naczepa jeszcze dłuższym do 18,75 zestawie ciągnik+przyczepa nawet nie wspomnę).
No i co z tego, że taki długi furgon Mercedesa w zasadzie już większością swoich gabarytów znajdował się na rondzie? Kierujący Punto może się zagapił, a może skorzystał z okazji…
Druga związana z tym zajściem sprawa, to pojawienie się na miejscu śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, gdyż kierowca Punto uskarżał się na bóle.
Nie wiem też czemu do niegroźnej kolizji wezwano „śmigło”. Bo ostatecznie okazało się po przylocie na miejsce kolizji lekarza i ratowników, że kierującemu Fiatem kompletnie nic nie jest.
Zresztą chyba inaczej być nie mogło sądząc po tym jak wygląda Sprinter i osobówka – to nie mogło być z mocne zderzenie.
W każdym razie właściciel Sprintera nie przyjął mandatu i teraz będzie walczył przed sądem z kierowcą osobówki, który nie dał rady wyhamować przed białym Sprinterkiem.
Źródło zdjęć: Filip