VW Amarok 3.0 TDI V6 w wersji Aventura oferuje rewelacyjne osiągi i luksusowe wyposażenie. Ale za przyjemności się płaci. Ile? Przynajmniej 226 755 zł.
Te 226 755 złotych to oczywiście cena brutto, jednak trzeba pamiętać o tym, że zostawiając w salonie ponad ćwierć miliona dostaniemy samochód z otwartą skrzynią ładunkową zamiast bagażnika. Czy którakolwiek żona (zamiennie z narzeczoną, kochanką, przyjaciółką) przyjęłaby to ze zrozumieniem?
Ale gdybym wygrał w totka – bo z uczciwej roboty coś nie idzie uskładać – to czy sprawiłbym sobie takiego Amaroka? Bez chwili zastanowienia, bezapelacyjnie i do samego końca odpowiadam, że tak!
Udany facelifting – nowy rozdział w historii Amaroka
Produkowany od 2009 roku VW Amarok budził we mnie mieszane uczucia. Bo rama nośna z profili zamkniętych i napęd 4×4 były, ale topowa wersja oferowanego w Polsce turbodiesla miała najwyżej 180 KM.
Oczywiście nie chodzi tu o samą moc, ale o wielkość silnika. No bo jakoś te 1 968 ccm i 4 cylindry w rzędzie nie pasowały do sporej wielkości pick-upa.
Wszystko zmieniło się jednak w pierwszej połowie 2016 roku, kiedy to Volkswagen ogłosił, że Amarok przejdzie facelifting polegający nie tylko na zmianach w stylistyce m.in. przedniego pasa, czy deski rozdzielczej, ale modernizacji ulegnie także gama jednostek napędowych.
Zobacz też: Nowy VW Amarok z silnikiem 3.0 TDI o mocy od 165 do 224 KM
Niedługo potem potwierdzono, że dotychczas stosowany silnik 2.0 TDI zostanie wyparty przez nową wysokoprężną jednostkę o pojemności 2 967 ccm zbudowaną w układzie V6.
Kabina pasażerska Amaroka – komfort niczym w osobówce
W materiałach prasowych zapowiadających nowego Amaroka pisano, że „… ma być autem klasy premium wśród pick-upów swojego segmentu”.
Co prawda Amarok niezmiennie wchodzi w skład rodziny Volkswagen Samochody Użytkowe, jednak czy ktoś powiedział, że ciężko pracującym nie należy się odrobina luksusu?
Z przodu zarówno kierowca jak i pasażer mają olbrzymią przestrzeń do wykorzystania, a o odpowiednie ustawienie foteli dba elektryczne sterowanie. Do tego wspomnieć wypada o świetnie leżącej w dłoniach skórzanej trójramiennej kierownicy oraz dobrej jakości materiałach wykończeniowych.
Zobacz też: Test: Nissan Navara dCi 190 – pick-up uniwersalny (wideo, zdjęcia)
Nieco mniej komfortowo jest już na tylnych fotelach, ale takie wrażenie to pewnie pokłosie poczucia wygody po kilku godzinach jazdy z przodu.
Niemniej, jeżeli na przednich fotelach usiądzie dwoje większych osobników, to osoby podróżujące na kanapie będą już mieć mało miejsca na nogi.
W przypadku, kiedy zamiast pasażerów trzeba będzie przewieźć tam np. pojemniki ze sprzętem geodezyjnym, czy kilkanaście segregatorów z dokumentami firmy, przyda się możliwość podniesienia siedzisk kanapy. A dlaczego w ogóle o tym wspominam?
No bo otwarta paka to nie jest najlepsze miejsce na transport czułego sprzętu pomiarowego, czy firmowych dokumentów, o siatkach z domowymi zakupami nie wspominając…
Amarok 3.0 TDI V6 – skrzynia ładunkowa i ładowność
Topowa wersja Aventura ma ładownię pokrytą materiałem HDPE (polietylen), dzięki czemu jest ona zabezpieczona nie tylko przed porysowaniem burt, czy tylnej klapy, ale też jest odporny na działanie wody, kwasów, czy alkoholu.
Na pace zmieści się jedna europaleta i to zarówno wzdłuż, jak i wszerz, a to dzięki 1 222-milimetrowemu odstępowi pomiędzy nadkolami.
Co do innych parametrów użytkowych to w dowodzie rejestracyjnym wpisano tylko 678 kilogramów ładowności, co jest raczej przeciętnym wynikiem jak na ważącego 2 242 kg pick-upa.
A teraz coś dla fanów lawet, czy przyczep, także tych kempingowych. W ramach modernizacji Volkswagen Amarok 3.0 TDI V6 uzyskał zwiększony uciąg – dotychczas maksymalny uciąg tego auta wynosił 3,2 tony, a teraz to już 3,5 tony.
I tyle nowy Amarok mógłby bez problemu pociągnąć gdyby nie pewna zależność w przepisach prawa o ruchu drogowym.
Otóż według polskiego kodeksu drogowego, jeżeli testowy egzemplarz miał 2 920 kg DMC to dopuszczalna masa przyczepy nie powinna przekroczyć 2 195 kg.
Oznacza to tyle, że pomimo posiadania przez kierowcę kategorii B+E holujący lawetę czy przyczepę kempingową samochód musi być od niej o 33% cięższy.
Silnik 3.0 TDI V6 – mała lokomotywa z 8-stopniowym „automatem”
Sercem testowego pick-upa była topowa odmiana 3-litrowej jednostki napędowej stosowanej obecnie w Amaroku.
Jak podaje producent, silnik 3.0 TDI V6 osiąga 224 KM i aż 550 Nm, które dostępne są już przy 1 400 obr./min.
Do tego dzięki funkcji overboost 3-litrowy turbodiesel potrafi wykrzesać z siebie na pewien moment dodatkowe 20 KM!
W połączeniu z najmocniejszym silnikiem otrzymamy bardzo sprawną 8-biegową automatyczną skrzynię oraz układ 4MOTION, czyli stały napęd 4×4 z mechanizmem różnicowym typu Torsen.
Jak na auto użytkowe, Volkswagen Amarok 3.0 TDI V6 potrafi przyspieszać jak dobra limuzyna, a po zjechaniu z asfaltu dowiezie nas tam, gdzie poddałaby się każda osobówka, czy zwykły dostawczak.
Potężny widlasty motor potrafi rozpędzić Amaroka od 0 do 100 km/h w 7,9 sekundy, a trzeba pamiętać, że ten kolos na 20-calowych kołach waży 2 242 kg. Do tego maksymalna prędkość, która wynosi 193 km/h, powinno w zupełności wystarczyć nawet na niemieckie autostrady.
Zobacz też: Wywrotka trójstronna ROMCAR dla Isuzu D-Max
Może się czepiam, ale poza świetną kulturą pracy oczekiwałbym od 3-litrowej „V6-tki” ciekawszych dźwięków wydobywających się spod maski. Bo nawet po oporowym wciśnięciu pedału przyspieszenia nie wychwyciłem żadnego oszałamiającego efektu… Szkoda!
Za to pod względem zużycia paliwa Amarok Aventura potrafi miło zaskoczyć. Średnio podczas testu topowa odmiana pick-upa Volkswagena zadowalała się spalaniem na poziomie 8,9 litra oleju napędowego na 100 kilometrów. To bardzo przyzwoity wynik, jak na auto o takich gabarytach i wyposażeniu.
Jak już wspomniałem z 224-konnym motorem zblokowana jest fabrycznie 8-stopniowa automatyczna przekładnia DSG, która szybko i skutecznie reaguje na ruchy prawej stopy kierowcy.
Jeżeli będziemy chcieli skutecznie wyprzedzić na wąskiej drodze 40-tonowy zestaw, wystarczy mocno docisnąć gaz, aby „automat” w momencie zrobił „kick down” z ósmego na czwarty bieg.
A z tyłu ciągle resory piórowe…
Wygodne, elektrycznie sterowane przednie fotele z 14-stopniowym zakresem regulacji, dobrze leżąca w dłoniach skórzana kierownica oraz wysoka pozycja kierowcy zapewniają bardzo komfortowe warunki do jazdy.
W mieście Amarok może nie będzie najbardziej odpowiednim kandydatem do przeciskania się po wąskich uliczkach w centrum, ale pod galerią handlową uda się go już zaparkować bez problemu.
Co prawda, będzie to miejsce dla aut dostawczych, no, ale da się? Da, tym bardziej, że auto wyposażono w czujniki parkowania w przednim i tylnym zderzaku, gdzie zamontowano też kamerę cofania.
Bez wątpienia VW Amarok to jeden z lepiej prowadzących się pick-upów. Ostrzejsze łuki, czy szybkie przeloty po autostradach nie robią na nim większego wrażenia. Jest to o tyle ciekawe, bo na tylnej osi wciąż pracują resory piórowe.
Zobacz też: Test: VW Caddy 2.0 TDI 4Motion 110 KM – furgon 4×4 (wideo, zdjęcia)
Jednak po wjechaniu na gorszej jakości asfalt albo w ogóle po opuszczeniu utwardzonych dróg tylne zawieszenie przypomina o swojej prostocie – podskoki i drgania mocno ograniczają komfort jazdy.
Cennik i wyposażenie
Volkswagen Amarok 3.0 TDI V6 z 224-konnym silnikiem i w topowej odmianie Aventura kosztuje 184 354 zł netto/226 755 brutto.
To naprawdę sporo kasy, ale testowy egzemplarz doposażono w kilka płatnych ekstra opcji, które wywindowały jego cenę do ponad 289 000 zł brutto. Trzeba jednak przyznać, że już w serii Aventura posiada bardzo bogate wyposażenie.
Klimatyzacja „Climatronic”, biksenonowe reflektory przednie ze światłami do jazdy dziennej LED, przyciemniane tylne szyby, czy nawigacja z ekranem dotykowym o przekątnej 6,33 cala z kamerą cofania to tylko część elementów podwyższających nie tylko komfort jazdy, ale i cenę tego pojazdu.
Podsumowanie
Volkswagen Amarok Aventura to dowód na to, że pick-up może mieć wygodne i bogato wyposażone wnętrze nie tracąc przy tym swoich walorów użytkowych.
Największe wrażenie robi jednak 224-konna widlasta „V6-ka”, której 550 niutonometrów wręcz katapultuje ważącego grubo ponad 2 tony kolosa spod każdych świateł. A że kosztuje fortunę? Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej!