Ten egzemplarz to jedyny na świecie MAN eTGE! Produkcja tego furgonu z elektrycznym napędem rozpocznie się jeszcze w lipcu 2018 we Wrześni.
MAN Truck & Bus Polska zaprosiło mnie na przedpremierową prezentację najnowszych modeli i rozwiązań, które będą miały swój oficjalny debiut podczas 67. edycji wystawy pojazdów użytkowych IAA w Hanowerze we wrześniu 2018 roku.
Zobacz też: MAN TGE z numerem 1 – fabryka we Wrześni rozpoczęła produkcję
Wśród zgromadzonych w Berlinie nowości znalazł się m.in. MAN eTGE, czyli napędzany elektrycznym silnikiem furgon, który – jak dowiedziałem się w trakcie jazd testowych – jest jedynym na świecie jeżdżącym egzemplarzem tego modelu.
Bazujący na najkrótszym nadwoziu (5 986 mm), ale z pod podwyższonym dachem (2 590 mm) MAN eTGE oferowany ma być w dwóch wariantach DMC: 3,5 oraz 4,25 tony.
W Berlinie do dyspozycji był 3,5-tonowy eTGE, który z zewnątrz nie różni się niemal w ogóle od odmian z silnikiem Diesla pod maską.
MAN eTGE – cicha i bardzo wygodna kabina
Po otwarciu drzwi kabiny znajdziemy identyczną przestronną kabinę występującą w spalinowych dostawczakach MAN-a.
Spora ilość schowków, bardzo dobra jakość spasowania elementów to dalej jeden z atutów rodziny TGE i tak też jest w przypadku elektrycznej wersji tego modelu.
O tym, że to zeroemisyjna „blaszka” przekonać się można spoglądając na lewy cyferblat, w którym lewa oznaczona na zielono część wskazuje czas, kiedy system rekuperacji odzyskuje energię podczas hamowania i spowalniania doładowując wtedy akumulatory.
Zobacz też: Test: MAN TGE 3.140 – dostawczy superMAN? (wideo, zdjęcia)
Prawa „niebieska” strona wskazuje obroty elektrycznego silnika, który współpracuje z bezstopniową automatyczną przekładnią.
Ponadto w skład wyposażenia standardowego znalazła się przednia ogrzewana szyba, która przyda się podczas jesienno-zimowej eksploatacji.
Oczywiście w serii jest też klimatyzacja Climatronic (tak jak w każdym innym TGE), czy reflektory LED oraz nawigacja z 8-calowym wyświetlaczem TFT.
W standardzie jest również montowany automatyczny układ hamowania awaryjnego EBA (z ang. Emengercy Break Assist), który potrafi wykryć zagrożenie zderzeniem i wyhamować do całkowitego zatrzymania.
Wymiary i ładowność eTGE
Początkowo wytwarzany w zakładach Volkswagena w Białężycach pod Wrześnią zeroemisyjny MAN TGE dostępny ma być wyłącznie jako krótki furgon z podwyższonym dachem.
W porównaniu z konwencjonalną wersją podłoga ładowni została podwyższona z powodu zamontowanych pod nią akumulatorów.
Według oficjalnych deklaracji taki model ma pakę o przestrzeni 10,7 metra sześciennego a więc tyle, co tylnonapędowa wersja z takim samym nadwoziem. Dla porównania przednionapędowa „blaszka” z silnikiem Diesla i bazową długością nadwozia oraz podwyższonym dachem ma ładownię o pojemności 11,3 metra sześciennego.
W przypadku 3,5-tonowego wariantu MAN eTGE oferuje do 1 tony ładowności, a więc całkiem nieźle, jak na zeroemisyjny pojazd wyposażony w ciężkie baterie. W przypadku wersji DMC 4,25 tony ładowność to już 1,75 tony.
Prezentowany egzemplarz posiadał zestaw szyn do mocowania towaru na bocznych ścianach, przedniej grodzi a nawet przy suficie, co zdecydowanie ułatwia zabezpieczenie przewożonego ładunku.
MAN eTGE: 136 KM i 290 Nm
Elektryczny dostawczy MAN napędza silnik synchroniczny z magnesami trwałymi, którego moc to 136 KM. Jak na ważącą około 2,5 tony „blaszkę” nie jest to może porywający wynik, ale wystarczy przekręcić kluczyk w stacyjce i przesunąć dźwignię „automatu” w pozycję Drive, aby stwierdzić, że jest dobrze, a w zasadzie bardzo dobrze.
Dostępne niemal od razu 290 niutonometrów potrafi wprawić w euforię, przyspieszenie do 70-80 km/h trwa moment i jestem w stanie się założyć, że 99% innych dostawczaków z silnikiem Diesla pod maską została by mocno w tyle przy równoczesnym starcie spod świateł.
Oficjalne deklaracje wspominają o zasięgu do 160 kilometrów w cyklu NEDC, ale niestety nie było podczas jazd testowych możliwości, aby zweryfikować te informacje w realnej jeździe.
W każdym razie kierowca może w czasie rzeczywistym obserwować, jak działa cały układ napędowy przy pomocy 8-calowego centralnego wyświetlacza (zdjęcie poniżej), co pozwala szybko zrozumieć, jaki styl jazdy sprzyja oszczędzaniu energii zgromadzonej w akumulatorach.
W przypadku eTGE ładowanie baterii trwa około 4,4 godziny przy podłączeniu wtyczki do stacji ładowania AC o mocy 7,2 kilowatów.
Szybkie ładowanie od 0 do 80 procent jest możliwe w ciągu 45 minut, ale tylko przy pomocy specjalnej stacji ładowania prądu stałego z portem combo (z ang. Combined Charching Systeme CCS) o mocy ładowania 40 kW.
Podsumowanie
Z informacji zebranych przez firmę MAN wynika, że 70 procent lekkich pojazdów użytkowych wykorzystywanych na obszarach miejskich przejeżdża dziennie mniej niż 100 kilometrów. W trakcie pokonywania tego dystansu często dochodzi do zatrzymywania się i ruszania, co przedkłada się na zwiększone zużycie paliwa, ale też i ogranicza trwałość wielu podzespołów auta (m.in. sprzęgło, półosie, klocki hamulcowe).
Elektryczny samochód dostawczy wydaje się więc idealnym rozwiązaniem do typowo miejskiej dystrybucji, ale największym – według potencjalnych użytkowników – mankamentem „elektryków” jest ograniczony realny zasięg oraz długi czas ładowania baterii. Do tego ceny zeroemisyjnych pojazdów nie zachęcają do inwestycji w ekologiczną flotę.
A jak będzie w przypadku MAN-a eTGE? W materiałach prasowych nie podano cennika elektrycznego dostawczaka, ale jego atutami na pewno jest dynamiczny silnik, przestronna kabina oraz bogate wyposażenie seryjne.