W środę 13 lutego pod Toruniem osobówka jechała pod prąd na A1- zginął kierowca Renault Master, który najechał na uszkodzone wcześniej pojazdy.
Do tragicznego zdarzenia doszło tuż po północy na 148 kilometrze autostrady A1 na pasie w kierunku Gdańska.
Na wysokości miejscowości Kopanino jadący pod prąd Opel Astra zderzył się z dostawczym Iveco Daily, które zjechało na pas awaryjny.
Za Iveco zatrzymał się DAF z naczepą, ale po chwili na miejsce nadjechało Audi, którego kierowca chcąc uniknąć zderzenia najechał na krawężnik i uszkodził swoje auto.
Zobacz też: Opel Movano C bliźniakiem Fiata Ducato – kolejny klon z fabryki SEVEL
Wtedy na miejsce zdarzenia najechał dostawczy Renault Master, którego 28-letni kierowca zginął na miejscu po wjechaniu w tył naczepy DAF-a.
Pozostali dwaj mężczyźni z dostawczego Renault trafili do szpitala.
Najbardziej bulwersujący jest fakt, że prowadzący Opla Astrę, który jechał pod prąd „A1-ką” uciekł z miejsca wypadku.
Kilka godzin później zgłosił się na policję 40-latek twierdzący, że ktoś ukradł mu Astrę, której wrak znaleziono na autostradzie. Policjanci nie uwierzyli w jego tłumaczenia i zarzucono mu sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym, przyczynienie się do wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz ucieczkę z miejsca zdarzenia, za co może mu grozić do 12 lat za kratami.
Źródło zdjęć: Policja