Rdza to największy problem Transita IV generacji. Pomimo korozji produkowany w latach 1994-2000 dostawczy Ford zbiera jednak i dobre opinie.
Używany Ford Transit IV generacji to ciągle popularny na polskich drogach pojazd użytkowy. Wytwarzany od 1994 do 2000 roku dostawczak to nieco zmodyfikowana wersja poprzednika, którą z zewnątrz wyróżnia charakterystyczny owalny grill. Dlatego nierzadko ten model nazywany jest Transitem III po faceliftingu. Ja trzymać się będę oficjalnej nomenklatury używanej przez Forda.
Jakie zatem wady i zalety ma Transit IV? Sprawdźmy to na przykładzie egzemplarza z 1999 roku z wolnossącym silnikiem Diesla 2.5 DI o mocy 75 KM w wersji nadwoziowej furgon L1H2, czyli ze standardową długością, ale podwyższonym dachem.
Korozja blacharki w gratisie
Jest niemal wszędzie. I nie chodzi tu o sporą popularność dostawczego Transita Mk IV, który ciągle wykorzystywany jest w wielu firmach budowlanych, czy przez drobnych sklepikarzy. Mowa tu o „rudej”, czyli rdzy. Błotniki, progi, czy ranty i zawiasy drzwi – to typowe miejsca, gdzie Transita IV atakuje korozja. Jeżeli jednak „ruda” naruszy elementy nośne, może okazać się, że remont będzie całkowicie nieopłacalny.
Dlatego przed kupnem używanego Transita IV wystarczy bliżej przyjrzeć się karoserii i podwoziu, by wiedzieć, czy interesujący nas egzemplarz miał już za sobą naprawę blacharsko-lakierniczą. Jeżeli nie, zazwyczaj czeka ona następnego właściciela, czyli nas. „On ma nie stygnąć, tylko jeździ” lub „nie po to go kupiłem, żeby ładnie się prezentował” – to typowe argumenty użytkowników tych pojazdów, którzy odsuwają remont blacharki w nieskończoność.
Niestety, kiedyś w końcu Ford trafi na „drogówkę”, czy kontrolę ITD, a wtedy może się okazać, że jego właściciel pożegna się nie tylko z dowodem rejestracyjnym. Bardzo prawdopodobne, że samochód trzeba będzie zezłomować, bo wartość napraw może przewyższyć cenę auta.
Zobacz też: Opel Corsa E Van – mały miejski dostawczak (wideo, zdjęcia)
Kolejną bolączką Transitów Mk IV są wkładki do zamków i stacyjki. Typowy dla Fordów z połowy lat 90-tych problem sprawia, że niejeden Transit ma inny kluczyk do tylnych skrzydeł, a jeszcze inny do wlewu paliwa, czy drzwi kierowcy.
Prezentowany na zdjęciach Ford Transit IV 2.5 D 75 KM od prawie dwóch lat jeździ w firmie kurierskiej. Kierowcy, którzy po kilkaset razy dziennie otwierają i zamykają drzwi, narzekają na ciężko działające klamki. Nie dziwi więc, że niektóre egzemplarze mają… pourywane klamki.
Za to pod względem miejsca dla kierowcy jest już naprawdę nieźle, no chyba, że ma on wzrost ponad 190 centymetrów. Fotel kierowcy dysponuje sporym zakresem regulacji, ale brakuje już jakiejkolwiek możliwości ustawienia koła kierownicy. Niestety, producent nie pomyślał też o kilku dodatkowych schowkach na drobiazgi, czy półkach na dokumenty.
Użytkownicy Transita mogą korzystać z zamykanego schowka na desce rozdzielczej przed pasażerem, czy wysuwanej podstawki, która potrafi podtrzymać tekturowy kubek z kawą.
Do tego w kieszeniach drzwi zmieszczą się nawet 1,5-litrowe butelki z wodą, jednak żeby po nie sięgnąć trzeba się mocno schylić. To samo tyczy się hamulca ręcznego, którego dźwignię umieszczono zbyt nisko. W praktyce jest on często w ogóle nie używany (auto na biegu, koła w stronę krawężnika).
Obok kierowcy na kanapie zmieścić się powinno jeszcze dwóch pasażerów, ale w miarę komfortowych warunkach podróżować będzie tam tylko jedna osoba. Zresztą pojęcie komfortu ma nieco inny wymiar w przypadku tego Forda, jeżeli skonfrontujemy go z nowszymi dostawczakami.
Zobacz też: Sprzedaż nowych aut dostawczych 2015 – wzrost o 16,2%
Z elementów wyposażenia prezentowany Transit pochwalić się może wspomaganiem kierownicy i… nieoryginalnym, a do tego zepsutym radiem na kasety. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o elektryczne gadżety i systemy bezpieczeństwa.
Oczywiście na rynku wtórnym da się wyszukać egzemplarze z poduszką powietrzną dla kierowcy, elektrycznie sterowanymi szybami, centralnym zamkiem, a nawet manualną klimatyzacją i systemem audio z CD, ale przed zakupem lepiej nastawić się na to, że nasz Transit będzie jednak „golasem”.
Przestrzeń bagażowa i ładowność
Jak już wspomniałem widoczny na zdjęciach ciemnoniebieski Ford Transit IV to wersja nadwoziowa L1H2, co oznacza, że pojazd ma bazowy rozstaw osi oraz standardową długość nadwozia, ale dach jest już podwyższony. Do rozwożenia przesyłek kurierskich wystarczy, lecz jeżeli ktoś będzie potrzebował zdecydowanie większej paki musi rozejrzeć się za wersją przedłużoną i maksymalnie podwyższoną.
Dostęp do przestrzeni bagażowej z prawej strony pojazdu ułatwiają osadzone na prowadnicy drzwi boczne, przez które bez problemu wejdzie europaleta. Jeżeli ich otwieranie wymaga użycia znacznej siły, to trzeba będzie pomyśleć o wymianie rolek (koszt części to około 55 złotych za komplet).
Z tyłu znajdują się dwa skrzydła mogące otwierać się pod kątem 180 stopni (po zwolnieniu blokady), co bardzo ułatwia podjazd „paleciakowi”. Wstawienie wózkiem widłowym nawet dwóch europalet do środka pojazdu nie jest żadnym kłopotem. Według danych z dowodu rejestracyjnego wynika, że ładowność Forda wynosi 1103 kilogramy. Jeżeli te 1103 kilogramy dodamy do masy własnej pojazdu (1547 kg) to DMC może mieć nie więcej niż 2650 kilogramów.
Trwały silnik 2.5 DI
Do napędu prezentowanego Forda służył – i pewnie jeszcze długo będzie służyć – 4-cylindrowy rzędowy silnik Diesla z bezpośrednim wtryskiem o pojemności 2496 ccm. Kod 4HB na tabliczce znamionowej (umieszczonej przy progu od strony pasażera) oznacza, że to 75-konna wersja jednostki napędowej 2.5 DI.
Niezbyt wysoka kultura pracy oraz znaczny poziomu hałasu silnika – zwłaszcza na wyższych obrotach – potrafi bardzo zmęczyć po kilku godzinach jazdy. Jednak pod względem trwałości jednostka ta zasługuje na prawdziwe uznanie, a przebiegi rzędu 400-500 tysięcy kilometrów nie są niczym wyjątkowym.
Pod względem osiągów 4-cylindrowy diesel również mocno odstaje od bardziej współczesnych konstrukcji, chociaż w mieście – bo w takim środowisku porusza się na co dzień ten furgon – nie czuć tego tak bardzo, jak na trasie.
Oczywiście, jeżeli ktoś potrzebuje pojazdu bardziej zrywnego, to może poszukać wśród ogłoszeń silnika 2.5 z turbosprężarką, który dostępny był w wariantach mocy 85 KM oraz 100 KM, a w ostatnim okresie produkcji pojawiła się nawet krótka seria skonfigurowana na 115 KM.
Zobacz też: Używane Iveco Daily III 35S11 2.8 TD – do ciężkiej roboty (zdjęcia)
W europejskiej gamie silnikowej były też i inne jednostki, w tym m.in. benzynowy motor o pojemności 1998 ccm, czy 69-konna wersja odmiana jednostki 2.5 DI, jednak najpopularniejszym na polskim rynku wtórnym silnikiem jest 2.5 DI/75 KM oraz dwie słabsze odmiany motoru 2.5 TD.
Na plus Forda Transita Mk IV 2.5 DI/75 KM wypada zaliczyć też średnie spalanie. W cyklu mieszanym – wraz z kierowcą oraz 300-kilogramowym obciążeniem – nie przekracza 8,5 litra oleju napędowego na 100 kilometrów.
Typowe usterki, ceny na rynku wtórnym
Używany Ford Transita IV nie stanowi dla doświadczonych mechaników żadnej zagadki. Poza wspomnianymi już usterkami, nabywca Transita IV generacji powinien zwrócić uwagę m.in. na stan układu hamulcowego i „elektrykę”.
– To proste w budowie, wręcz toporne auto. Zdarzają się naprawy hamulca ręcznego, czy usterki pompy paliwa, chociaż widziałem egzemplarze z przebiegami rzędu 600 tysięcy kilometrów, które ciągle jeżdżą – mówi Zbigniew Linertowicz, właściciel Autolin Moto Serwis.
Części zamienne nie są przesadnie drogie, a i z dostępnością zamienników nie ma problemów. Jeśli spojrzymy na ceny wywoławcze okazać się może, że już za 5-6 tysięcy można kupić Transita z 1998, czy 1999 roku, którego stan techniczny nie będzie co prawda idealny, ale przy wystarczy kilka małych inwestycji, aby pozyskać prawdziwego „woła roboczego”.
Oczywiście są też i ogłoszenia z Transitem z 1999 roku za 2 500 złotych, jednak trzeba pamiętać, że za niską ceną stoi prawie zawsze bardzo kiepska kondycja techniczna pojazdu. Wśród ogłoszeń najwyżej wyceniane są auta ze specjalną zabudową. Autolaweta lub winda na bazie Transita IV generacji może kosztować nawet i 15-16 tysięcy złotych.