Doprowadzony na punkt wagowy Mercedes Sprinter ważył realnie niemal 9 ton. Inspektorzy ITD sięgnęli po najwyższe sankcje wobec kierowcy.
W miniony czwartek 24 sierpnia inspektorzy ITD patrolując drogi w Wieluniu zwrócili uwagę na „samochód dostawczy, który poruszał się z wyraźną trudnością i dlatego odeskortowali go na miejsce ważenia pojazdów”.
Po doprowadzeniu Mercedesa Sprintera na punkt wagowy potwierdzono, że bus jest znacznie przeciążony – według homologacji nie powinien ważyć więcej niż 3500 kg a realnie urządzenia pomiarowe wykazały blisko 9 ton.
Warto odnotować, że tylko na tylnej osi (zdjęcie główne) spoczywała masa 6,6 tony. A muszę przypomnieć wobec tego, że Sprintery na bliźniakach nigdy nie wyszły fabrycznie poza 5,5-tonowowe DMC (opcja od 2016 roku).
Ostatecznie – jak wynika z komunikatu WITD Łódź – „inspektorzy sięgnęli po najwyższe dopuszczalne prawem sankcje wobec kierowcy nie dopuszczając też pojazdu do dalszej jazdy”.
Oznaczać to może zatem mandat dla kierowcy w wysokości 3000 złotych (według art. 97 Kodeksu wykroczeń).
I teraz pytanie na koniec: jeżeli kierowca był w tym przypadku po prostu pracownikiem wykonującym polecenia przełożonego/szefa, to czy tylko on powinien odpowiadać za tak znaczne przekroczenie parametrów pojazdu?
Abstrahując już od tego, że seria 500 w Sprinterze ma fabrycznie 5 lub 5,5 tony DMC, ale oficjalnie występuje wariant 3,5-tonowy poprzez zmianę homologacji pojazdu z N2 na N1, to pewnie skończy się tak, że mandat jest na kierowcę, ale pieniądze na zapłatę kary wypłaci pod stołem przedsiębiorca.
I tak się wszystko kręci od lat, nikomu to nie przeszkadza. Mandaty są wystawiane rzadko, bo w Polsce jest 450 inspektorów na drogach, to i ryzyko kary małe.
Źródło zdjęć: WITD Łódź