Nawet nie zdążysz się dobrze rozsiąść a zaraz trzeba będzie wysiadać. Czy zatem Opel Zafira-e z baterią 50 kWh ma w ogóle sens?
Pozwólcie, że inaczej niż zwykle podzielę ten tekst na dwie wyraźnie oddzielone od siebie części. Pierwsza dotyczyć będzie moich dotychczasowych doświadczeń z elektromobilnością, czyli m.in. dostępem do sieci ładowarek, płatnościami za pobraną energię i ogólnymi refleksjami nad tą technologią.
Druga część to już wrażenia z jazdy konkretnym modelem elektrycznego minibusa w postaci 7-osobowego Opla Zafiry-e z baterią trakcyjną o pojemności 50 kWh. No to do roboty!
Elektromobilność w praktyce
Według oficjalnych danych w Polsce mamy już 23 698 elektrycznych pojazdów osobowych, dostawczych i ciężarowych (stan na koniec czerwca 2022; dane PZPM). Czy to sukces czy porażka? Zależy od tego kto i co chce usłyszeć.
Bo elektromobilność to kolejny nad Wisłą temat, przy którym lubimy się okopać po jednej ze stron barykady, choć przecież i jedni i drudzy mają swoje racje.
Zobacz też: Test: Mercedes eVito Tourer – elektryczny minibus (wideo, zdjęcia)

Ja po testach kilku różnych aut typu BEV (z ang. battery electric vehicle) mogę przytoczyć parę faktów i spostrzeżeń z użytkowania takich bezemisyjnych pojazdów.
Po pierwsze sieć 2232 ogólnodostępnych punktów ładowania jest mocno niewystarczająca a ich rozmieszczenie czasem wymaga zjechania daleko z trasy.
Ponadto aż 71% z tych stacji oferuje prąd zmienny AC o mocy mniejszej lub równej 22 kW – to oznacza długi postój na zakupy np. w Ikea Kraków (pierwszy raz nie pospieszałem nikogo, wręcz przeciwnie).
Zobacz też: Czy warto wybrać tanie opony?
Z drugiej strony w grę wchodzi to, ile może przyjąć auto prądu zmiennego (AC) i prądu stałego (DC). Przykładowo przyłącze na krakowskim parkingu Ikei ma moc 22 kW AC, ale testowy Opel Zafira-e miał standardową ładowarkę pokładową OBC (z ang. on-board charger) pozwalającą odebrać tylko 7,2 kW na godzinę. Ale pardon! Miało nie być o Zafirze-e, tylko ogólnie 🙂